Ulica Pokątna jak zwykle
była przepełniona ludźmi. Przyszli i obecni uczniowie Hogwartu biegali od
jednego sklepu do drugiego. Nabywali niezbędne książki, kupowali składniki do
warzenia eliksirów, podziwiali nowy model Pioruna 1000 - najszybszej, niedawno wypuszczonej
na rynek, miotły.
Już za pięć dni mieli odjechać
pociągiem z peronu 9 ¾ do swojego drugiego domu. Prawdopodobnie dla wielu z
nich Hogwart był jedynym prawdziwym domem. Tak jak w przypadku przechodzącej
właśnie obok sklepu Ollivandera blondynce.
Jednak ona nie mogła już tam
wrócić. Skończyła swoją edukację w tamtym miejscu dokładnie dwa miesiące temu.
Nie widziała, po co przyszła
na Pokątną. Być może to jedynie sentymentalna potrzeba popatrzenia na tłum
podekscytowanych dzieciaków. A może chciała sobie w ten sposób uświadomić, że
to koniec jej przygody z Hogwartem. Nie do końca to do niej docierało. Spędziła
w tej szkole siedem długich i najcudowniejszych lat w swoim życiu. Na samą
myśl, że już tam nie wróci, pękało jej serce.
Jednak musiała w końcu
pogodzić się z rzeczywistością. Zdała owutemy, zdobywając najlepsze wyniki, od
dwóch tygodni uczestniczyła w kursie na aurora, jej rodzice byli z niej
niebywale dumni i chwalili się nią przy każdej okazji. Tylko ona nie potrafiła
się tym wszystkim cieszyć. Nie wyobrażała sobie życia poza murami szkoły.
Nagle ktoś złapał ją za
ramię. Obejrzała się i dostrzegła burzę czarnych loków i zniewalający uśmiech Sabrine
Grich. Przyjaciółka, nim blondynce udało się cokolwiek wykrztusić, rzuciła się
na nią i zamknęła w żelaznym uścisku.
– Tak się cieszę, że cię
widzę! Też przyszłaś pooglądać tłum podnieconych dzieciaków?
Blondynka uśmiechnęła się i
skinęła głową. Sabrine wzięła ją pod ramię i poprowadziła do pobliskiej
lodziarni. Po drodze streściła swój wakacyjny pobyt we Francji i niewinny
flirt zakończony złamanym, francuskim sercem.
Dziewczyna słuchała paplaniny
przyjaciółki, udając zainteresowanie. Nie miała ochoty spędzać z nią tego dnia.
Chciała być sama. Poza tym miała dziwne wrażenie, że to nie jest już ta sama
osoba co przed wakacjami. Była jakby spięta, jej uśmiech nie obejmował oczu.
Kiedy słońce zaczęło zachodzić,
a tłum na ulicy zdecydowanie przerzedzać, postanowiła uwolnić się od gadatliwej znajomej.
– Muszę wracać – oznajmiła.
Przez ułamek sekundy
wydawało jej się, że przez twarz przyjaciółki przebiegł cień strachu. Jednak
już po chwili pozbyła się tej myśli. Sabrine, jak zwykle, była pełna życia i
emanowała radością.
– Mogłabyś pójść ze mną w
pewne miejsce? – spytała nagle.
– Dokąd?
Zmieszała się odrobinę.
– Chciałam wstąpić na chwilę
do Borgina i Burkesa, a sama wiesz, jak niebezpiecznie bywa na Nokturnie w
pojedynkę.
Nie tylko w pojedynkę jest
tam niebezpiecznie. Dwie osoby są tak samo narażone na niebezpieczeństwo – pomyślała, ale nie
powiedziała tego głośno.
– Ja naprawdę powinnam już
iść. Może wybiorę się z tobą jutro?
Sabrine posmutniała i
pokręciła przecząco głową.
– Nie, Lena. Muszę iść
tam dzisiaj.
Dziewczynę zdziwił
beznamiętny ton głosu przyjaciółki. Jej spojrzenie stało się odległe i puste.
– Dobrze się czujesz? –
zapytał lekko przestraszona.
Dziewczyna otrząsnęła się i
uśmiechnęła. Również wstała, by uściskać blondynkę.
– Mam nadzieję, że niedługo
gdzieś się wybierzemy – zaszczebiotała.
Lena zmrużyła oczy i
popatrzyła na nią uważniej. Takie zachowanie nie pasowało do niej. Owszem Sabrine należała do osób żywiołowych, ale nie aż tak. Zawsze był w niej również dystans i powściągliwość.
– Nie jestem pewna, czy
powinnaś sama…
– Muszę tam iść – oznajmiła
twardo.
Szorstki ton zbił blondynkę
nieco z tropu. Sabrine nigdy się tak do niej nie odzywała. A przynajmniej nie wtedy, gdy byli z nią oni.
Dziewczyna natychmiast
dostrzegła swój błąd i zganiła się w duchu. Jeżeli chciała, żeby plan się
powiódł, musiała zachowywać się normalnie. I musiała się opanować. Chociaż tak
naprawdę bardzo chciała, żeby jej się nie udało.
Posłała przyjaciółce
przepraszający uśmiech i jeszcze raz mocno ją przytuliła.
– Nie martw się. Dam sobie
radę.
Pożegnały się. Sabrine ruszyła
raźno w stronę Nokturna, a Lena patrzyła chwilę za nią. Już miała odejść w
swoją stronę, ale coś ją powstrzymało.
Jeżeli coś się jej stanie…
nigdy sobie nie wybaczę.
Było to tak banalne
stwierdzenie, że zaśmiała się sama z siebie. Z bananem na ustach puściła się
biegiem, by dogonić przyjaciółkę. Zrównała się z nią tuż przy wejściu na
Nokturna.
– Lena… – jęknęła Sabrine z
żalem. – Powinnaś mnie zostawić.
Blondynka nie zdążyła się
nawet zdziwić. Coś uderzyło ją w tył głowy i pozbawiło przytomności. Upadła
ciężko na chodnik.
– Dobra robota, Grich.
Z mroku wyłoniła się odziana
w czerń kobieta. Pełen zadowolenia uśmiech błąkał się na jej
ustach.
– Nie potrzebuję twojej
pochwały, Lestrange.
W oczach dziewczyny była
pogarda. Nie do wiedźmy śmiejącej się z niej szyderczo. Nie do śmierciożerców,
którzy podnosili ciało jej nieprzytomnej przyjaciółki. Do samej siebie, bo ją
zdradziła, chociaż przysięgła, że nigdy tego nie zrobi. Ale czy w związku z
tym, co właśnie się stało, Lena nadal była jej przyjaciółką?
Nie. Raczej już nie.
~*~
Drzwi sali otworzyły się. Wszyscy zebrani
natychmiast zamilkli i skłonili się z należytym szacunkiem w stronę wchodzącej
postaci.
Tłum rozstąpił się przed przybyszem, ukazując około
tuzina leżących na ziemi osób. Jedni byli całkowicie przytomni, lecz skrępowani
zaklęciami, inni, pozbawieni przytomności, spoczywali w kałuży własnej krwi.
Na twarzy Czarnego Pana pojawił się grymas, który
zapewne miał być uśmiechem. Na ten widok serce Sabrine zabiło ze strachu ze
zdwojoną siłą. W tamtej chwili szczerze żałowała swojej decyzji przyłączenia
się do śmierciożerców. Jedyne pocieszenie stanowił fakt, że zasadniczo nie
miała wielkiego wyboru. Jak większość zebranych w tej sali.
– Widzę, że wszyscy wykonali swoje zadanie
znakomicie. – Czarny Pan przystanął przy leżącym i trzęsącym się ze strachu
mężczyźnie. – Zapewne domyślacie się, że przyprowadzenie do mnie bliskim wam
osób, nie wystarczy, by dołączyć do zacnego grona moich sług.
Skierował swój wzrok na stojących w rzędzie
kandydatów na śmierciożerców. Wszyscy, prócz pewnej młodej dziewczyna o czarnych włosach, od razu spuścili oczy. Z zaciekawieniem patrzył, jak we wspomnianej młodej kobiecie zaciekle
walczą ze sobą duma i strach. W końcu ten drugi wygrał i, jak pozostali, wbiła spojrzenie w posadzkę.
Z niemym tryumfem wskazał na nią różdżką i niepozornym
ruchem dał znak, żeby wystąpiła. Po plecach Sabrine przebiegł nieprzyjemny
dreszcz strachu. Poczuła, jak robi jej się niedobrze, ale posłusznie wyszła
przed szereg.
– Znasz Zaklęcia Niewybaczalne?
Serce podskoczyło jej do gardła. Oczywiście, że
znała. I to doskonale.
– W takim razie podejdź do swojej… przyjaciółki i
zaprezentuj nam Cruciatusa.
Jej oczy rozszerzyły się, a oddech stał płytki.
Stojąc nieruchomo, patrzyła w oczy swojego pana, czując, jak niewidzialna ręka ściska jej gardło. Szybko spostrzegła, że pomimo tego, iż jego tęczówki miały barwę ognia, to zawsze pozostawały zimne i bezlitosne. Sabrine była niemal pewna, że widzi w nich
iskierki rozbawienia. Przełknęła ślinę i sięgnęła po różdżkę.
Czując, że lada moment nogi odmówią jej
posłuszeństwa, nie podeszła do leżącej dwa metry przed nią Leny. Wycelowała w dziewczynę, co było bardzo trudne. Jej ręka drżała, jakby próbowała pozbyć się
magicznego patyka. Zacisnęła na nim mocniej dłoń i popełniła ogromny błąd.
Spojrzała ofierze w oczy.
To, co zobaczyła, sprawiło, że z trudem złapała
oddech. Jeszcze nigdy nie widziała w czyimś spojrzeniu tyle nienawiści, wyrzutu
i pogardy. Jej żołądek zwinął się w supeł, kolana miała jak z waty, a gardło
ścisnęło się tak, że nawet gdyby chciała, nie mogłaby wymówić formułki
zaklęcia.
– Pospiesz się, Grich. Inni czekają na swoją kolej. – W głosie Czarnego Pana pobrzmiewało zniecierpliwienie.
Dziewczyna wyglądała, jakby zaraz miała zejść na
zawał. Była trupio blada, jej oczy wielkością przypominały spodki od filiżanek.
Cała się trzęsła i z wielkim trudem trzymała wyprostowaną rękę. W związku z tym w oczach Voldemorta stanowiła żywy obraz słabości. Czarny Pan widział już
takie osoby. W jego szeregach nie wytrzymywały nawet miesiąca. Najwyraźniej
popełnił błąd, ratując jej życie.
Skrzywił się i już miał kazać jej opuścić różdżkę,
kiedy z drżących ust dziewczyny wypłynęła formułka zaklęcia. Z patyka
wystrzelił czerwony promień, jednak nie dotarł do celu. Rozpłynął się tuż przed
blondynką.
– Słabo – ocenił Czarny Pan. – Pokażę ci, jak to się
robi. Crucio!
Przez ciało Sabrine przeszła fala niewyobrażalnego
bólu. Uderzyła o twardą posadzkę, wrzeszcząc i wijąc się pod wpływem klątwy. Mimo
że tortury trwały nie więcej niż pół minuty, młodej kobiecie wydawało się, że ciągną się przez całą wieczność. Omal nie popłakała się z ulgi, kiedy Czarny Pan cofnął zaklęcie.
– Mam nadzieję, że teraz będziesz potrafiła poprawnie
wykonać moje polecanie. Oczywiście w razie potrzeby chętnie udzielę ci kolejnej
lekcji. – W jego głosie pobrzmiewała groźba zabarwiona nutka kpiny.
– Tak, panie – wyjąkała.
Z wielkim trudem stanęła wyprostowana. Nikt z
otaczających ją ludzi nie podszedł, by jej pomóc. Spokojnie patrzyli, jak na drżących
nogach postępuje w stronę ofiary.
Po raz kolejny wycelowała w byłą przyjaciółkę. Teraz
jednak nie patrzyła jej w oczy. Doskonale pamiętała, czym to grozi.
Jej wcześniejszy błąd polegał na tym, że nie chciała
rzucić klątwy. Jednak tym razem odsunęła od siebie wszelkie skrupuły i jeszcze raz
wypowiedziała formułkę. Niewielka łza spłynęła po jej policzku, kiedy sala
ponownie rozbrzmiała przeraźliwymi wrzaskami.
Rozdział krótki, więc szybko się z tym uwinę i przejdę do dwójki. Będę już na bieżąco. xD
OdpowiedzUsuńPoszukaj sobie kogoś, kto przed tym, jak wrzucisz rozdział, poprawi Ci wszystkie błędy, jakieś powtórzenia, może błędy logiczne... Oczywiście najlepiej jest wszystko zrobić samemu, ale niektórych rzeczy po prostu się w pewnych momentach nie przeskoczy, a przy takiej becie dużo się nauczysz. :)
Czyli nasza główna bohaterka już skończyła Hogwart. Z jednej strony się cieszę, bo czytanie o romansie Riddle'a i OC już teraz nie jest jakoś super interesujące, pełno tego jest w internetach i ciężko trafić na coś kreatywnego, zazwyczaj mamy super mhroczną princessę Slytherinu (taka bardziej pyskata i rozpieszczona wersja Bellatriks), a z drugiej ciemnowłosą wersję Dracona Malfoya, który zakochuje się w niej, bo jest taka ach mhroczna, taka piękna, taka inteligentna. Normalnie Tom Riddle z cyckami. Ale z drugiej jestem ciekawa, jak byś wykreowała takiego młodego Riddle'a, bo to cholernie trudne, ale potem (jeśli oczywiście autor się na to zdecyduje) łatwiej jest kreować Voldemorta, bo masz już na czym budować. Aczkolwiek jestem ciekawa, co tam Ty wymyślisz, bo znacznie rzadziej od razu przechodzi się do dorosłego życia bohaterki. :)
Cały czas przeciągasz tę chwilę, w której zdradzisz imię głównej bohaterki, niedobra Ty. :) Ale już podejrzewam, co ona chce od Borgina i Burkesa. Czyżby pracę?
W końcu pojawia się jakaś postać z kanonu. Lestrange. Posprawdzałam sobie daty urodzenia głównych bohaterów z Twojej zakładki, ale w sumie gówno mi z tego, bo przecież nigdzie nie wspomniałaś, który mamy rok, więc nie musi to być Rudolf albo Rabastan.
Ach, czyli bohaterka ani nie szuka pracy, ani nie jest tak przewidywalna, za jaką ją miałam. No i rysuje się nam powoli czas akcji, bo wspominasz, że Tom jest już Czarnym Panem, więc czasy Borgina i Burkesa już dawno minęły.
Ciekawa jestem, dlaczego Twoja bohaterka postanowiła przyłączyć się do śmierciożerców. Skoro nie miała wyboru...
Trochę miętki ten Twój Voldek, ale to dopiero pierwszy rozdział, masz jeszcze czas na jego wykreowanie. Ale za to bardzo realny jest strasz, o którym piszesz. To, jak faluje, jak ogarnia Twoją bohaterkę. Widać, że boi się Czarnego Pana, a ja już się zastanawiam, jak to się stanie, że ta dwójka znajdzie wspólny język. Oby nie stało się to zbyt szybko. Uwielbiam przeciągające się wątki i narastające napięcie. :D
http://dark-love-riddle.blog.onet.pl/
Jeżeli szukasz przeciągających się wątków to bardzo dobrze xD przez 180 stron worda mojego innego ,,tworu" nie zdradziłam imienia głownej bohaterki :D wlasciwie nie robie tego celowo, po prostu jakos tak wychodzi :D
OdpowiedzUsuńPowiem, że zapowiada się dość interesująco. Trafiłam na Twój blog w spisie - do odwiedzin skłonił mnie dość nietypowy opis. Dziewczyna, która stała się śmierciożercą z przymusu, zakochuje się w Voldemorcie i próbuje zemścić na Dumbledor'ze... Obserwuję, postaram się zaglądać systematycznie i czytać, bo na prawdę mnie to ciekawi :D Życzę dużo weny, dobrych pomysłów i motywacji. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDziękuję ^^ Cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńPozdrawiam!
Rozdział pierwszy zapowiada się naprawdę dobrze, podoba mi się. Utrzymałaś fajnie lekko mroczny klimat, nie jest on zbyt ciężki. Subtelnie osnułaś wszystko tajemnicą.
OdpowiedzUsuńZachowanie Sabrine od początku spotkania przyjaciółek było dziwne i wskazywało na coś niedobrego, myślę, że w podobnej sytuacji postąpiłabym identycznie jak Luna, lub przeciwnie - siłą zaciągnęłabym przyjaciółkę do domu. Fajne jest to, że skupiasz się na przeżyciach i emocjach bohaterów. Nie są dzięki temu pustymi marionetkami, sterowanymi na odwal się do przedstawienia historii. Oni żyją, współtworzą świat; zdaje się, że fabuła dzieje się przez ich decyzje, nie Twoje widzimisię, jak to często w naszych blogowych opkach bywa. To jest naprawdę wyczyn, chylę czoła! I jestem nieco zazdrosna. ;)
– Dobrze się czujesz? – zapytał lekko przestraszona. - masz tu literówkę.
Wszyscy, prócz pewnej młodej dziewczyna o czarnych włosach - i tu również.
Mam nadzieję, że teraz będziesz potrafiła poprawnie wykonać moje polecanie. - tu chyba też literówka.
Nic to, znikam tymczasem, by wrócić za parę dni, może dziś, nie wiem, nigdy nie wiem. xD
Pozdrawiam cieplutko!
Dziękuję za komentarz! Właśnie dzięki takim komentarzom wiem, czy idę w dobrym kierunku. I dziękuję za wypisanie tych literówek, bo to akurat moja zmora. Nieważne jak często i uważnie czytam tekst, zawsze je przekocze.
UsuńCzekam i pozdrawiam również!
Witaj ;)
OdpowiedzUsuńPostaram się być na bieżąco z rozdziałami, chociaż znając życie będzie to trudne.
Z tekstu wynika, że nasza bohaterka ukończyła szkołę, ale jednocześnie Voldemort zaciąga ludzi. Czyli jednym słowem jest to okres czasu pomiędzy końcem szkoły, a bitwą. Może być ciekawie ;)
Szczerze mówiąc, nie wiem co napisać jeszcze.
Lece poczytam dalej ;)
Z pozdrowieniami, Equmiri
Prawdę mówiąc, to czasy pierwszej wojny czarodziejów, więc do bitwy jeszcze daleko ;) Mam jednak nadzieję, że i tak będzie ciekawie :)
UsuńDzień dobry. :)
OdpowiedzUsuńSkoro głównej (?) bohaterce tak trudno było opuścić mury Hogwartu, dlaczego nie myślała o pracy tam? Jednocześnie chciała zostać tylko i wyłącznie aurorem? Wymuszono na niej tę decyzję?
Zamiast (jej uśmiech nie obejmował oczu) może coś w stylu (jej pozorna radość nie obejmowała oczu)? Wiadomo, o co chodzi, oczy prawdę Ci powiedzą, ale tak dziwnie brzmiało, bo jak uśmiech miałby obejmować oczy?
U mnie w opowiadaniu też mam Lenę. Ostatnio wprost uwielbiam to imię. Dam je mojej córce, jak mi się gust nie zmieni.
(Z bananem na ustach) najlepiej daj w cudzysłów lub zrób kursywę.
Lestrange, hm... Sabrine jest mroczniejsza, niż mi się wydawało. Na początku myślałam, że zacznie powoli stawać po tamtej stronie, zmieniać się... Już wiadomo, że ci oni to śmierciożercy, hm...
Bardzo spodobał mi się ten fragment: (W oczach dziewczyny była pogarda. Nie do wiedźmy śmiejącej się z niej szyderczo. Nie do śmierciożerców, którzy podnosili ciało jej nieprzytomnej przyjaciółki. Do samej siebie, bo ją zdradziła, chociaż przysięgła, że nigdy tego nie zrobi. Ale czy w związku z tym co właśnie się stało, Lena nadal była jej przyjaciółką?
Nie. Raczej już nie). Zwłaszcza końcówka. To (Nie. Raczej już nie) dodało fajnego smaczku, klimatu.
Samo nazywanie Voldemorta Czarnym Panem pokazuje, po czyjej stronie jest Sabrine (?). Dobrze, że pamiętałaś o tym szczególe także w narracji.
Masz literówkę: (Wszyscy, prócz pewnej młodej dziewczyna o czarnych włosach, od razu spuścili oczy). Powinno być (dziewczyny).
W ostatnim zdaniu nie masz spacji przed (policzku).
Zgubiłaś trochę przecinków. Powtórzenia zaimków nie rzucają się bardzo w oczy, można przywyknąć.
No, no, jest coraz ciekawiej. Żadnego przerysowanie. Względów u Czarnego Pana (a często tak jest, że główna bohaterka z jakiegoś powodu jest jego ulubienicą).
Szybko pokazałaś zepsucie Sabrine, skoro Lena była jej przyjaciółką. Mam nadzieję, że dalej tak będzie, realistycznie i niekolorowo, bo to nie ten typ ff.
Miłego dnia. :)
..............
kot-z-maslem.blogspot.com
Straszne!!! Jak Voldemort mógł kazać jej zrobić coś takiego...
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że to było dobre zagranie - zdrada przyjaciela zawsze wyzwala dużo emocji, choć byłoby jeszcze bardziej dramatycznie, gdybyś pokazała więcej scen związanych z Leną zanim podłożyłabyś taką bombę ;) Czytelnicy zawsze bardziej przejmują się takimi akcjami gdy wiedzą już coś więcej o bohaterach i ich wspólnej relacji.
Odbijając od tematu, zastanawia mnie, dlaczego Sabrine afiszowała się ze swoją przyjaciółką w miejscach publicznych, a nawet chciała iść z nią na ul Śmiertelnego Nokturnu, skoro wiedziała, że Voldemort i śmierciożercy z pewnością ją obserwują. Będąc na jej miejscu mądrzej byłoby chociaż pozornie zerwać tę relację, zmniejszyłoby to ryzyko wykorzystania przyjaciółki do takich oto bezdusznych gierek, będących w końcu od zawsze domeną Voldemorta.
I dlaczego ta Sabrine w ogóle przystała do śmierciożerców?
Tak tak, przepowiednia.
Ale nie wyobrażam sobie jej, przystępującej do nich z własnej woli.
Jakaś intryga?
Ktoś ją zmusił?
Myślała, że kogoś tym ratuje?
Nawciskali jej bajeczek o wielkośći?
Próbuję to rozgryść...
Mam nadzieję, że wyjaśnisz tę kwestię w puźniejszych rozdziałach :D
Pozdrawiam :D
ukryci-wiezniowie-iluzji.blogspot.com
Cieszę się, że zajrzałaś i skomentowałaś. Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :)
UsuńAfiszowała siè tym, bo to była część zadania. Voldek kazał przyprowadzić przyjaciela, później go zabić. To miał być dowód wierności jemu i jego ludziom. Zabicie jakiejś pierwszej lepszej znajomej nie zadowoliłoby Czarnego Pana. W następnych rozdziałach jest o relacjach Leny z Sabrine. I wyjaśnia się, dlaczego Sabrine przystąpiła do Voldka.
Pozdrawaiam :)
Teraz już wszystko jasne. Biedna Sabrine...
UsuńI ciekawam co tam napiszesz o znakomosci Leny z główną bohaterką :-3
Czuję się trochę głupio, że nie było mi przykro, kiedy Voldzio rzucił Crucio na Sabrine i gdy ona na swoją przyjaciółkę. No cóż, nic nie poradzę, że lubię czytać takie rzeczy 😂
OdpowiedzUsuńRozdział był super. Lecę dalej
Aki Aki
Sabrine musiała się bardzo zmienić jak jej przyjaciółka to zauważyła.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa dlaczego dołączyła do śmierciożerców. Może ktoś ją zmusił do tego. Albo jest inny powód. Na pewno nie mógł być to jej wybór.
Ciekawe jak Voldemort ją będzie traktować, gdy już dołączy do jego szeregów. Pierwsza próba rzucenia cruciatusa jej nie wyszła. Voldemort może to sobie zapamiętać i przypominać jej o tym przy każdej okazji. Chyba że Sabrine zrobi coś, co się Voldemortowi spodoba i może np. uzna ją za jedną z najwierniejszych.
Będę czytać dalej.
Dziękuję za komentarze :)
UsuńPowiem tak, ja nie jestem przekonana do tego opowiadania, ale to nie ty ani nie twój styl ponosicie za to winę, a raczej moje czytelnicze preferencje. Mnie kompletnie nie jara wymachiwanie różdżką i rzucanie zaklęciami. Wolę realia, nawet jeśli magiczne, owiane jakąś paranormalną sytuacją czy alternatywną rzeczywistością, to jednak realia.
OdpowiedzUsuńDlatego zapytam, czy piszesz może inne opowiadanie, nie związane z HP? Chętnie bym na nie zajrzała, bo o tym nie umiem nawet za wiele powiedzieć. Ja nawet nie wiem co to Auror i kim jest Czarny Pan. Bez zaznajomienia się z kanonem nie mam możliwości, by twoje opowiadanie zrozumieć, a nie chcę udawać, że wiem o co chodzi i świetnie się podczas czytania bawię.
Pozdrawiam.
Wszystkie moje opowiadania (zarowno opublikowane jak i nie) sa zwiazane z magią (wymachiwanie różdżkami itd.), więc obawiam się, że moje "tfory" nie trafią Ci do gustu. Mimo to dziękuję, że przynajmniej spróbowałaś ;)
UsuńO matko, ale to krótkie. Jak kwitek z pralni. No cóż.
OdpowiedzUsuń„pociągiem z peronu 9 ¾ do swojego drugiego domu” — „dziewięć i trzy czwarte” zapisujemy słownie. :)
„Tak jak w przypadku przechodzącej właśnie obok sklepu Ollivandera blondynce” — chyba zgubiłaś gdzieś poprawną formę gramatyczną… „blondynki”! :)
„Nie widziała, po co przyszła na Pokątną” — nie wiedziała.
Bardzo podobają mi się przemyślenia bohaterki co do jej przyjścia na Pokątną, no i właściwie trafia do mnie tak mega nawet sama jej potrzeba przyjścia ten ostatni raz na Pokątną. Zamknięcia pewnego rozdziału, powrotu do pewnych sentymentów…
„Była jakby spięta, jej uśmiech nie obejmował oczu” — mowa tu o tej przyjaciółce? O, to dziwna sprawa, bo opisujesz ją jako taką rozluźnioną, szczebioczącą, a potem nagle jako spiętą. Aż się zdziwiłam.
„Dziewczynę zdziwił beznamiętny ton głosu przyjaciółki. Jej spojrzenie stało się odległe i puste” — na, na, na, czyżby Sabcia była pod wpływem Imperio?
Trochę przeszkadza mi to, że tak skaczez z perspektywą. Raz piszesz z punktu widzenia Leny, znowuż tu przeskakujesz na Sabrinę: „Dziewczyna natychmiast dostrzegła swój błąd i zganiła się w duchu. Jeżeli chciała, żeby plan się powiódł, musiała zachowywać się normalnie. I musiała się opanować. Chociaż tak naprawdę bardzo chciała, żeby jej się nie udało”, a że zaczynasz fragment od „dziewczyna”, dalej myślałam, że chodzi ci o Lenkę.
„w stronę Nokturna” — „Nokturnu”
„wejściu na Nokturna” — „Nokturn”
„Zapewne domyślacie się, że przyprowadzenie do mnie bliskim wam osób” — bliskich
„dołączyć do zacnego grona moich sług” — Vold mówiący „zacnego”? O.o
A jednak Sabi nie jest pod Imperiusem, tylko bije się ze sobą, bo ukrywa przed przyjaciółką chęć zdrady… Ciekawie. Ładnie przedstawiłaś jej bitwę samej ze sobą, fajnie wygląda te t, że nie od razu jest super madafakerką, a rzucanie klątw na przyjaciółkę jednak sprawia jej ból, niechęć no i jednak problem wewnętrzny, który trochę znika dopiero w obliczu tortur. Może znika to źle powiedziane, może bardziej przełamuje się i dopiero chęć przetrwania sprawia, że jest w stanie ją krzywdzić, chcąc walczyć o siebie. Ciekawa jestem, jak Sabi wplątała się w tą sytuację, co sprawiło, że znalazła się w takiej sytuacji bez wyjścia! I czy rzeczywiście była to sytuacja bez wyjścia, czy tylko jej się tak zdawało… :)
Dziekuje za wypisanie bledow -poprawie je przy betowaniu.
UsuńSzczerze mowiac poczatkowo to Lena miala yc glowna bohaterka i dlatego raz pisze ze strony jej a raz ze strony Sabrine. Potem jest lepiej. Ciesze sie ze podobalo Ci sie to jak opisuje bitwe mysli bohaterki. Balam sie ze mi to nie wyjdzie. Inne rozdzialy sa dluzsze :)
Dziekuje za komentarz!!!
Znaczy no zmiana perspektywy nie jest aż tak zła, jak jeszcze da się ją jakoś gramatycznie wyjaśnić, u Ciebie dochodzi do tego, że trzeba się samemu domyślać, o kogo Ci chodzi, dlatego o tym wspomniałam. :P
Usuń