Wspomnienia bohaterów oraz ich myśli w opowiadaniu będą zapisywane kursywą.
Znak na lewym przedramieniu przerażał dziewczynę. Moment naznaczenia nim przywodził na myśl podpisanie na siebie wyroku. Świadomość, że dopuściła się…
Oczy zaszły jej łzami. Z trudem powstrzymała wyrywający się z gardła
szloch. Jednak nie wynikał on z podjętej decyzji o zostaniu poplecznikiem
Czarnego Pana. Jedyną przyczyną był powód, dla którego to zrobiła. Nie mogła
dłużej się okłamywać. Musiała spojrzeć prawdzie w oczy. To, że Lord Voldemort
uratował jej życie, stanowiło jedynie czynnik przyspieszający. Prawdziwe pobudki
były znane jedynie jej.
Tej nocy zatrzymała się w mugolskim hotelu. Nie potrafiła wrócić do domu i
spojrzeć w oczy rodzicom ze świadomością istnienia znaku, który ukrywała.
Potrzebowała czasu.
Starała się nie płakać. Nie chciała użalać się nad sobą. Przez całą noc
ignorowała mdłości, ściśnięte gardło i paraliżujący strach.
Kilka dni wcześniej
Wściekła dziewczyna opuściła dom przy Humtiere Place. Oczywiście nie obyło
się bez zatrzaśnięcia z hukiem drzwi i ciekawskich spojrzeń sąsiadów.
Sabrine skierowała się w stronę opuszczonych magazynów. Potrzebowała
dogodnego miejsca do teleportacji. Nie chciała wywołać sensacji na mugolskiej
ulicy nagłym zniknięciem. Poza tym zapewne natychmiast zjawiliby się pracownicy
ministerstwa i aresztowali ją za używanie czarów w miejscu publicznym.
Od magazynów dzieliły ją ostatnie metry, kiedy ktoś nagle zaatakował od
tyłu. Ogromna łapa zmiażdżyła jej usta, a druga przytrzymała w talii. Napastnik
bez trudu podniósł szamoczącą się dziewczynę i zaciągnął między drzewa
pobliskiego parku.
Sabrine przeklęła swoją głupotę, przypomniawszy sobie, że w gniewie
zapomniała zabrać różdżkę.
Zza krzewów wyłonili się kolejni napastnicy. Było ich trzech. Od każdego
biła magiczna aura.
– Nie szamocz się, skarbie. – Tuż przy uchu usłyszała złowieszczy szept
mężczyzny, który ją przytrzymywał. – I tak umrzesz. Tak jak oni.
W Sabrine zawrzał gniew. Jak śmieli o nich mówić?!
Narastająca złość wyparła strach i zmotywowała do działania. Nie
interesowało ją, że nie ma szans w starciu z nimi. Jedyne, czego pragnęła, to
zemsty.
Uspokoiła się. Zadowolony zbir nieco poluzował uścisk, co dziewczyna
wykorzystała. Z całej siły kopnęła go w śródstopie i uderzyła głową w jego
twarz. Następnie szybki cios w splot słoneczny i kolejny w krocze pozwoliły
całkowicie się wyswobodzić.
Jednak pozostali nie mieli zamiaru spokojnie patrzeć, jak młoda kobieta
ucieka. Natychmiast zaatakowali. W stronę dziewczyny pomknęły różnokolorowe
światła zaklęć. Uniknęła ich, chowając się za pień wyrośniętego drzewa.
Już miała się teleportować w bezpieczne miejsce, kiedy poczuła ucisk na
kostce. Spojrzała w tamtym kierunku i zobaczyła srebrną klamrę antydeportacyjną.
Zaklęła.
Niebieski promień pomknął ku niej. Skupiła się i przechwyciła go. Poczuła dziwne ciepło na dłoni. Kula energii nie parzyła, a jedynie lekko grzała. Obróciła
się i, wykorzystując swój pęd, rzuciła błękitną kulą prosto w tego, który ją
wysłał. Padł na ziemię sparaliżowany. Pozostała dwójka popatrzyła na nią z
przerażeniem, ale nie cofnęła się. Zaatakowali. Ich zaklęcia złączyły się w
jedno i poszybowały prosto na dziewczynę. Nie miała szans się obronić. Jej
magia bezróżdżkowa nie była aż tak zaawansowana.
Nagle wyrosła przed nią bariera ognia. Była wysoka co najmniej na metr i całkowicie odgradzała ją od jej prześladowców. Zaklęcia utonęły w niej, nie pozostawiając po sobie najmniejszego śladu. Kiedy płomienna
kurtyna opadła, zobaczyła rzucających się do ucieczki mężczyzn. Obaj zostali
ugodzeni Avadą Kadavrą nim zrobili dwa kroki. Wraz z ich śmiercią zniknęła klamra na
kostce Sabrine.
– Imponujący pokaz magii. – Usłyszała cichy, syczący głos tuż za sobą.
Jej oczom ukazała się odrażająca postać. Mężczyzna był trupioblady, nie
miał włosów i warg, a za nos służyły mu dwie pionowe szpary. W rezultacie
wyglądem bardziej przypominał węża niż człowieka. Jednak to, co przerażało
najbardziej, to oczy nieznajomego. Przypominały dwa, błyszczące rubiny.
Poczuła, jak ogarnia ją przerażenie. Wiedziała, kogo ma przed sobą.
– Voldemort – niemal wypluła to słowo, co rozbawiło Czarnego Pana.
– Nie da się zaprzeczyć. – Skrzywił się, co zapewne miało być uśmiechem. – A
ty, kim masz nieszczęście być?
Spiorunowała go wzrokiem.
– Sabrine Grich.
To nazwisko coś
mu mówiło. Należało do jakiegoś ważnego pracownika Ministerstwa Magii. Chciał coś
powiedzieć, ale nagle go olśniło. Otto Grich. Minister Spraw Wewnętrznych.
Szycha w ministerstwie.
– Jesteś
spokrewniona z…
– Jestem jego
córką.
Czarny Pan
skrzywił się z niezadowoleniem. Nie lubił, gdy mu przerywano. Jednak tym razem
postanowił darować dziewczynie. Wystarczająco dużo czasu zmarnował. Miał jeszcze kilka pilnych, niecierpiących zwłoki spraw do załatwienia.
– Tatuś powinien
cię lepiej pilnować – zakpił.
Zacisnęła dłonie
w pięści i popatrzyła hardo w jego czerwone oczy. Wbrew logice wcale się go nie
bała. Spotkanie z nim groziło śmiercią, a tego obawiała się najmniej.
– Dzięki za
pomoc – syknęła. – Niestety na mnie już czas, sam rozumiesz.
– Nie tak
szybko.
Voldemort zrobił
kilka kroków w jej stronę. Był pewien, że dziewczyna się cofnie, jednak nie
zrobiła tego. Stała dumnie wyprostowana z zadartą głową, by móc patrzeć mu w
oczy. W pewnym sensie jej postawa mu imponowała. Jednak z drugiej strony
ogromnie irytowała go jej odwaga, opanowanie i arogancja.
– Jesteś mi
chyba coś winna – wysyczał, pochylając się ku niej.
Doskonale
wiedziała, czego Czarny Pan od niej zażąda. Przez krótką chwilę miała zamiar
odmówić. Jednak po zastanowieniu stwierdziła, że to wcale niegłupi pomysł. Nie
miała już praktycznie nikogo, kogo by kochała i komu mogłaby zaufać, więc niczym nie ryzykowała. Albus Dumbledore się o
to postarał.
Czas, by twój
koszmar się spełnił, Dumbledore.
– Winna służby w
twoich szeregach, jak mniemam? – Voldemort skinął głową z grymasem
imitującym uśmiech. – Zgoda.
Czarny Pan
zmrużył oczy. Zaskoczyła go, sprawiając, że nie wiedział, co myśleć o osobie stojącej przed
nim. Wydawała się taka dumna, silna i niezależna. Do końca walczyła z napastnikami,
mimo że nie miała przy sobie nawet różdżki. W rozmowie z nim zdawała się
opanowana i pozbawiona strachu. Jednak teraz zgodziła się dołączyć do jego
popleczników; być na jego rozkazy. Istniały dwie
możliwości takiego zachowania. Albo nie wiedziała, na co się pisze, albo miała
jakiś ukryty powód.
– Sabrine!
Czarnowłosa na
dźwięk swojego imienia obróciła się. Na skraju parku pojawiła się niewyraźna
postać jej dwunastoletniej siostry. Dziewczynka szła w ich stronę, rozglądając
się. Na razie ich nie widziała.
– Muszę iść –
szepnęła.
Zniknęła, nie
czekając na reakcję Czarnego Pana, co zdenerwowało czarnoksiężnika. Nie miała
jednak czasu się tym przejmować. Lisa nie mogła zobaczył ciał mężczyzn. Była
zbyt wrażliwa na taki widok. Poza tym powiedziałaby o nich rodzicom, a oni na
pewno powiązaliby trupy z nią.
Teleportowała
się tuż za siostrą. Dziewczyna wrzasnęła z przerażeniem, ale rozpoznawszy ją
natychmiast zamilkła. Rzuciła się ku niej i przytuliła tak mocno, że Sabrina na
chwilę straciła oddech.
– Wróć, Sabrine,
proszę – załkała.
– Przestań się
mazać – skarciła ją.
Odsunęła się i
złapała nastolatkę za rękę. Prowadząc ją do domu, cały czas była świadoma pary
czerwonych oczu obserwujących je zza drzew.
Teraźniejszość
Nad ranem udało
jej się w końcu zdrzemnąć. Niedługo potem niespokojny sen został przerwany
pukaniem do drzwi. Półprzytomna powlokła się ku źródłu hałasu i wyjrzała przez
judasza. Widząc obsługę hotelową, zaklęła i spojrzała na zegar. Będzie musiała
zapłacić za kolejną dobę. Przespała porę oddania kluczy.
Szybko
doprowadziła się do stanu używalności. Dzięki zaklęciu kamuflującemu ukryła
znak na przedramieniu. Gdy tylko uregulowała płatności za nocleg, w ustronnym
miejscu, teleportowała się do Hogsmeade. Tam skierowała się
do Pubu pod Trzema Miotłami. Przez całą drogę myślała o Lenie. Dziewczyna była dwa lata młodsza od niej. Poznały się w bibliotece, kiedy Lena rozpoczynała
dopiero swoją przygodę z Hogwartem. Chodziła do pierwszej klasy i właśnie
doświadczała złamanego serca oraz ogromnego stresu związanego z natłokiem
nauki.
Sabrine
zobaczyła ją zapłakaną w oddalonym dziale zielarskim. Zrobiło jej się żal
młodej Puchonki. Nadal doskonale pamiętała strach, jaki odmalował się na twarzy
jedenastolatki, kiedy do niej podeszła. Ona i jej przyjaciele byli lubiani w
szkole, ale wzbudzali respekt innych uczniów, a nawet i niektórych nauczycieli.
Od tej pory Lena
uważała Sabrine za swoją przyjaciółkę. Przychodziła do niej z każdym problemem,
wypłakiwała się w jej ramię i obmawiała swoich kolegów. Początkowo Sabrine
starała się unikać natrętnej koleżanki, jednak z czasem przestała jej
przeszkadzać. Nigdy jednak nie powierzyła młodszej dziewczynie swoich sekretów ani nie zaufała. Lenie nie
przeszkadzała jednostronna przyjaźń. Cieszyła się, że może żyć w cieniu Sabrine
i jej przyjaciół. Do czasu aż tamci skończyli szkołę.
Muszę ją
wydostać z kwatery Voldemorta. Nie mam zamiaru pozwolić im jej zabić.
Kiedy Czarny Pan
rozkazał nowym poplecznikom przyprowadzić przyjaciół, Sabrine poczuła, jak jej
serce kurczy się i przestaje bić. Ona nie miała przyjaciół. Już nie.
Wtedy pomyślała
o dziewczynie. Co prawda mogłaby skłamać i przyprowadzić mu pierwszą, wziętą z ulicy, nieznajomą,
jednak bała się, że Voldemort zajrzy do umysłu ofiary i podstęp się wyda. Nie
mogła sobie pozwolić na gniew Czarnego Pana. Wystarczy jej jeden potężny wróg.
W drzwiach pubu
wpadła na drobną dziewczynę. W jej wielkich, czarnych oczach lśniły łzy.
Nastolatka wyminęła ją i popędziła w stronę Miodowego Królestwa. Za nią, omal
nie tratując Sabrine, wybiegło trzech rozbawionych chłopaków.
Pognali za uciekającą z krzykiem i gwizdami na ustach. Sabrine odwróciła się i już miała zniknąć w
pubie, kiedy nagle usłyszała w głowie znajomy głos pełen wyrzutu. Doskonale
wiedziała, że jej przyjaciółka surowo skarciłaby ją za nieudzielenie pomocy
nieznajomej.
Westchnęła i
wymamrotała kilka przekleństw pod nosem. Teleportowała się przed sklep ze
słodyczami. Kilka metrów dalej dostrzegła dziewczynę z wyciągniętą różdżką.
Chłopacy już zdążyli ją otoczyć. Na opustoszałej ulicy
znajdowała się jedynie ich piątka. Sabrine wolnym krokiem podeszła do grupki, w
ręku trzymając różdżkę.
Pierwsi
zobaczyli ją chłopcy. Mieli na oko po osiemnaście lat. Dziewczyna była zaś
trochę od nich młodsza.
– Co tu się
dzieje? – warknęła Sabrine, stając kilka kroków od nich.
Zmierzyli ją
wrogim spojrzeniem.
– Spadaj stąd! –
wrzasnął jeden z dryblasów i rzucił w jej stronę klątwą.
Odbiła zaklęcie
leniwym ruchem nadgarstka. Z zupełną obojętnością i spokojem wycelowała w
napastnika. Z końca jej różdżki popłynął strumień ognia. Przerażony chłopak
nawet nie próbował go odbić. Rzucił się na ziemię z kwikiem, w ten sposób ratując skórę.
Sabrin zaśmiała
się i wycelowała w kolejnego. Cisnęła w niego zaklęciem, które z trudem sparował, omal się przy tym nie wywracając. Trzeci
w tym czasie próbował podejść ją od tyłu, ale wysłała zaklęcie, które okrążyło ją i
pofrunęło prosto w skradającego się. Okrzyk zaskoczenia i bólu oznajmił, że
trafiła.
Odparła serię
klątw ostatniego z chłopaków. Był zdolny, ale nie dorównywał Sabrine. Już po
chwili dołączył do swoich kolegów na ziemi. Zanim czarnowłosa zdążyła cokolwiek
powiedzieć, cała trójka jak jeden mąż poderwała się i pognała przed siebie.
Sabrine pożegnała ich szyderczym uśmiechem.
– Nic ci nie
jest? – zwróciła się do przerażonej dziewczyny.
Zapytana
pokręciła przecząco głową. Była strasznie blada, co nadawało jej twarzy upiorny
wygląd. Cała się trzęsła i wyglądała, jakby zaraz miała się popłakać. Sabrine
nie chciała tego oglądać.
– On będzie wściekły. – Z gardła nieznajomej wyrwał się szloch.
Sabrine, nie
czekając ani chwili dłużej, deportowała się. Zdecydowanie nie planowała jej
pocieszać. Zignorowała irytujący głosik w głowie i poszła zamówić piwo kremowe.
Czuła ogromny gniew na Dumbledore'a. Gdyby nie on, reprymendy za zostawienie
beksy udzielałaby jej przyjaciółka, a nie jej pozostałość w postaci tego
wkurzającego głosiku.
– Jednak
poproszę Ognistą. – Zatrzymała barmana i posłała mu wymuszony uśmiech.
Kiwnął głową i
postawił przed nią pusty kieliszek, który po chwili zapełnił się przejrzystym
płynem. Od razu poprawił jej się humor.
~*~
– Musicie ją
znaleźć – Albus Dumbledore przemierzał swój gabinet w tę i z powrotem. – Teraz jest
jeszcze bardziej niebezpieczna niż wcześniej.
– To nie będzie
proste.
Syriusz Black
przyglądał się czarodziejowi już od kilku minut. Stwierdził, że
jeszcze nie widział tak dużego niepokoju i zdenerwowania w tym człowieku. Nie
był pewien czy dobrze postąpili, atakując tamtą dwójkę. Co prawda Dumbledore
mylił się rzadko, o ile w ogóle, jednak cała ta sprawa nie podobała mu się.
Powinni zostawić ich w spokoju. Tak jak sugerowała Lily.
Młoda pani Potter
również przyglądała się Albusowi. Całkowicie nie pojmowała jego decyzji.
Dołączyła do Zakonu Feniksa, by walczyć ze śmierciożercami, a nie ewentualnymi
kandydatami na nich. Tylko jak sprzeciwić się komuś tak wielkiemu jak Albus
Dumbledore?
Bardzo fajnie piszesz. Podoba mi się postać Sabrine. Nie jest taka oczywista. W dodatku + za Dombledora, nie jako miłego staruszka, tylko potwora.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam
Kot
Ps: W międzyczasie zapraszam do siebie: http://ostatniamysl.blogspot.com/?m=1
Poprzedni rozdział komentowałam z innego konta, musiałam się na chwilę przełączyć i nie zwróciłam na to uwagi, zorientowałam się po awatarze, ale to ja. :)
OdpowiedzUsuńMroczny Znak był zawsze na lewym PRZEDramieniu, chyba że u Twojej bohaterki jest wyjątkowo na ramieniu, ale w takim razie powinnaś o tym wspomnieć. Za każdym razem, kiedy wprowadzasz jakieś nowości albo rzeczy niezgodne z kanonem, powinnaś dawać nam delikatnie do zrozumienia, że wiesz, jak powinno być wg Rowling, a te wszystkie zmiany nie są przypadkowe.
Kurcze, bardzo mi się podoba to przymuszanie Sabriny do tortur, bycie śmierciożercą (tak, kobieta jest śmierciożercą, nie śmierciożerczynią, we wstępie masz ten błąd, powinnaś go poprawić). Czy jest to fatalny błąd - nie wiem, właśnie w grupie stworzyłam posta i być może uda nam się to rozwiązać, aczkolwiek jest to przynajmniej tak, jak z tymi rudymi, ciemnowłosymi i zielonookimi - nie jest to błąd, bo przecież równie dobrze możesz powiedzieć ,,ta dziewczyna z rudymi włosami" i nikt Ci za to głowy nie urwie, ale lepiej unikać. Jak się coś wyjaśni, dam znać. :)
Jak pisałam - bardzo mi się podoba to przymuszanie głównej bohaterki do robienia tego, czego nie chce. To kolejna trudność, bo jasne, że najłatwiej jest zrobić z OC funfelę Voldka, wtedy jakiś romans (czy niekoniecznie romans, między romansem i całkowitym ignorowaniem jest cała masa relacji) jakoś tam się rozwija, ale przejście z nienawiści i strachu do jakiegoś uczucia... No, to może być ciekawe. O ile nie zrobisz z Voldzia płytkiego nastolatka, który poleci na przebijające się przez szatę sutki twarde jak kamyczki (Sparksie, idź precz z mej głowy), to będzie dobre. Czekam z niecierpliwością na długie i zawiłe dojście do celu. xD
Aha, czyli Voldek uratował jej życie! I wszystko stało się jasne. Więc tu ją ma, tylko ciekawa jestem, po co mu jest potrzebna taka Sabrina. Przypuszczam, że to jej dotyczyła ta przepowiednia z prologu, ale czy Voldek o tym wie? Skoro tak ją przetrzymuje, to pewnie tak, ale mogę się mylić. Ale to wiesz tylko Ty.
Drugi rozdział i już zaczynasz od akcji. To fajnie, naprawdę, że masz pomysł na to opowiadanie. To widać, bo starasz się przechodzić od razu do rzeczy, a nie zalewasz rozdziały tonami zapychaczy. Ale wypadałoby przedstawić Czytelnikowi świat, z którym się zetknął. Nie mówię tu o schematycznym przedstawieniu "nazywam się Sabrina, mam blond włosy, chcę być aurorem, mam dziewiętnaście lat, mieszkam w takim pięknym domu, strasznie tęsknię za Hogwartem, mamy rok 19XX", bo takie informacje możesz przemycić w fabule. Nawet wypadałoby to zrobić. Tak naprawdę nie wiemy zbyt wiele, a narastająca wraz z rozwojem fabuły niewiedza coraz bardziej irytuje. Zdaję sobie sprawę z tego, że przemyślenia łatwiej pisać w pierwszej osobie, ale w trzeciej też jest to możliwe, czasami wychodzi nawet zgrabniej niż w pierwszej, bo narrator trzecioosobowy odcedza konkrety od tego emocjonalnego bełkotu i jąkaniny bohatera, kiedy to rozmyśla nad czymś podczas dynamicznej akcji.
Zaczynam lubić Twojego Voldzia. Jest cyniczny i spokojny, a taki typ Voldzia lubię. I jeszcze taki, który lubi ciasteczka i muzykę pop, ale ten typ zostawiam sobie do simsów. :D
OdpowiedzUsuńHmm, zaraz. Skoro dziewczyna wie, kim jest Voldemort (ciężko nie wiedzieć, a ona nawet wypowiedziała jego imię), to dlaczego się go nie boi? Oczywiście nie mam nic do kreacji Twoich bohaterów, moi z SCP są jeszcze bardziej porypani albo chorzy psychicznie, ale skoro w poprzednim rozdziale pokazujesz nam, jak Sabrina drży przed Czarnym Panem, to dlaczego w retrospekcji patrzy HARDO w jego oczy, których spojrzenie sprawia, że najtwardsi czarodzieje sikają w galoty? Między tymi wydarzeniami nie minęło aż tyle czasu, żeby uczucia głównej bohaterki się zmieniły, a jeśli nie (niestety na Twoją niekorzyść), to czas tylko przyzwyczaja do sytuacji. Człowiek musi przywyknąć nawet do najbardziej przerażających sytuacji, bo stres by go zabił. Zatem Sabrina po prostu by zobojętniała, a po pierwszym rozdziale doskonale widać, że dziewczyna naprawdę się boi (zresztą za to już Cię zdążyłam pochwalić).
Czyli jednak Sabrina nie była aż tak przymuszona. Ona po prostu sama zgodziła się na wymagania Voldka, zanim ten by ją do tego zmusił. Naprawdę dumna, honorowa dziewczyna. Zupełnie niepodobna do tej, którą opisujesz w pierwszym rozdziale. Uwielbiam transformację charakteru tej czy innej postaci, ale do tego potrzeba czasu, a jeden rozdział (i to niezbyt długi) to zdecydowanie za krótko.
Zaklęcie kamuflujące miało ukrywać Mroczny Znak? Oj, gdyby to było takie proste, śmierciożercy żyliby po wojnie jak w bajce.
Ale podoba mi się ten opis przyjaźni Leny i Sabriny. Jestem zachwycona, że nie pominęłaś tego wątku, że nie posłużyłaś się Leną tylko po to, żeby zainscenizować randkę z Voldkiem i przyjaciółmi, bo tak to pierwotnie wyglądało. Lubię taką dokładność. Oby tak dalej. :)
Tak samo lubię pamiętanie o detalach (choć w logicznym opowiadaniu to raczej rzecz istotna, ale niestety nawet Rowling obeszła się z tym po macoszemu). Mam na myśli legilimencję i oklumencję. W wielu opkach pomija się ten wątek, a wystarczy wspomnieć, że ta czy inna osoba stosuje oklumencję. Oczywiście nie jest to rodzaj magii, który może stosować zwykła czternastolatka, ale chyba wolę takie lekkie marysueizmy, niż całkowite pomijanie czytania w pamięci (oj, Snape by mnie skarcił) i robienia z wielu potężnych czarodziejów (Dumbledore'a, Voldka, Snape'a) idiotów, których można oszukać. A Ty wspominasz o tym, że Voldek mógłby grzebać w mózgu ofiary, więc nie dość, że masz bystrą bohaterkę, to jeszcze sama jesteś ogarnięta. Lubię.
Powiem szczerze, że opowiadanie rozwija się (póki co) naprawdę dobrze. Ciężko teraz napisać jednocześnie coś kreatywnego z Voldkiem i OC, co trzymałoby się kupy i nie gwałciło kanonu w każdym akapicie. Bardzo często natykam się albo na typową sztampę, albo na abstrakcyjne opowiadanie na zasadach ,,każdy z każdym" (chociaż gdyby usunąć te modonasukcesowate relacje, niektóre opki byłyby całkiem znośne; w każdym razie - lepsze od schematycznych), ciężko jest uzyskać złoty środek, bo to wymaga maksymalnej kontroli kanonu i dopasowywania swojej fabuły do tego, co nam stworzyła Rowling. Tak czy siak - nie zawiodłam się tymi dwoma rozdziałami, dobrze się zaczyna. Czekam na nowości. :) I nie zrażaj się moim narzekaniem, ja po prostu jestem takim czepialskim, upierdliwym, narzucającym swoje zdanie Czytelnikiem, bo sama dostawałam takie komentarze od jednej Czytelniczki i bardzo mi one pomogły, więc mam nadzieję, że pójdzie to dalej. :)
http://dark-love-riddle.blog.onet.pl/
Co do przedramienia to mój błąd. Musialam tego nie zauwazyc. Oczywiscie do poprawki.
UsuńCo do zaklecia kamuflujacego piszac o nim mialam na uwadze ze to zbyt latwe i mialam gdzies przemycic informacje o tym, ze to zaklecie nie jest jakims tam pospolitym czary mary tylko poteznym, czarnomagicznym urokiem. I oczywiscie o tym zapomnialam, wiec stokrotne dzieki!
Jezeli chodzi o nastawienie glownej bohaterki do Voldemorta to zapewniam, ze nie jest to nagla zmiana. Sabrine jak zauwazylas jest dumna i honorowa. Ale ma tez pewna, inna ceche, ktora ujawni sie pozniej i rzuci nieco swiatla na kwestie przemiany charakteru. Wszystko wyjasni sie w kolejnych rozdzialach.
Co do twojego czepialstwa to juz je pokochalam xD czepiaj sie dalej!
A, zapomniałam. Jak zwykle. Masz komentarz pod prologiem i pod pierwszym. :)
OdpowiedzUsuńJestem już po lekturze prologu i dwóch rozdziałów.
OdpowiedzUsuńSabrine to niezwykle intrygująca postać. Kryjąca się pod maską wesołej dziewczyny - lekko wyrachowana osoba. Co prawda, trudno jej było oddać "pod opiekę" Voldemorta koleżankę - za którą, de facto nie przepadała - a jednak to zrobiła. Też twierdzi, że nie ma nikogo bliskiego - czyżby jakieś rodzinne problemy, tajemnice?
Fajnie jest przeczytać opowiadanie, które zawiera w sobie potterowskich bohaterów i nowe spojrzenie na nich :)
Pozdrawiam, November z Escursione :)
Cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńJuż niedługo będzie wiadomo coś więcej o jej rodzinie i o niej samej ;)
Przeczytałam wszystko już dawno, ale dopiero teraz się zebrałam do komentarza. Także tego od czego zacząć? Może od głównej bohaterki XD Wydaje mi się być taka... zimna i jak powiedziała koleżanka wyżej - wyrachowana. Z drugiej jednak strony wydaje mi się, że ma jakieś ciepło w sercu, może tylko raz na czymś się przejechała *kaszle* Dumbledore *kaszle*
OdpowiedzUsuńI bardzo mi się w ogóle podoba całe to przedstawienie postaci i ogólnie jak na pierwsze rozdziały zapowiada się bardzo ciekawie ^^
życzę weny i pozdrawiam
Sonia
Dziękuję za miłe słowa :)
UsuńW imieniu Katalogu Fanfiction Książkowych informuję, że blog został dodany do katalogu :)
OdpowiedzUsuńNicolette
PS: Śliczny szablon ;D
Dziękuję! :)
UsuńSuper! Czekam na nexta 😁
OdpowiedzUsuń"Lisa nie mogła zobaczył ciał mężczyzn." - Literówka.
OdpowiedzUsuńHm, nie wiem od czego zacząć, bowiem czytałam rozdział na raty, niestety. Potem zawsze mam problem z komentowaniem.
No ale. Przede wszystkim rzuciły mi się w oczy te napaści. Jednak w świecie Rowling nie spotykaliśmy zbyt często sytuacji, w których mężczyźni atakowali kobiety... dla własnej uciechy, dajmy na to. To dość niespotykane, wręcz dziwne, ale bynajmniej nie jest złe. W końcu czarodziej też człowiek. To pokazuje, że również zdarzają się złe i dobre charaktery, też mają swoje potrzeby, a przede wszystkim świat tych "dobrych i złych" nie dzieli się już wyłącznie na tych dobrych-walczących z Voldkiem i tych złych-popleczników Voldka. Bo nic nie jest czarne i białe i tak samo: jeśli ktoś jest zły, to wcale nie musi od razu napadać w imię Czarnego Pana. Może być po prostu niewyżytym zwyrolem, którym Valdziu by wzgardził. xD
Podobnie jak jedną z moich poprzedniczek, dziwi mnie fakt, że w Twojej historii mroczny znak można sobie ot tak ukryć. Prawdę mówiąc nawet jakieś potężne zaklęcie jest średnim wytłumaczeniem. Śmierciożercy nie byli jakimiś lamusami, wielu z nich było potężnymi czarownikami, a jednak nikomu nie udało się mroczego znaku ukryć. Bo i jaki byłby wówczas cel jego posiadania? Czyż właśnie nie miał stanowić dożywotniego piętna? Ok. Dawno książek nie czytałam, nie chcę się mądrować. ^^
Ciekawa jestem tej relacji z Dumbledorem. Czytanie na raty niestety powoduje, że człowiek zapomina pewne kwestie, dlatego możliwe, że coś pominęłam. Nie miej jednak, intryguje mnie ten wątek.
Podoba mi się wstępnie relacja Sabrine i Voldemorta. Nie jest naciągana, w końcu Czarny Pan cenił sobie utalentowanych czarodziejów i pragnął mieć takowych w swoich szeregach, dlatego byłby skłonny nawet do tak szczytnego czynu, jak uratowanie życia, byleby zatrzymać po swej stronie czarownicę, która zaimponowała mu swoimi umiejętnościami.
Sabrine osobiście wydaje mi się na razie mimo wszystko dość nijaka. Czegoś mi w niej brakuje, jakiejś głębi. Owszem, serwujesz nam wspomnienia, zgrabnie wplecione w narrację. Nie mniej jednak, mnie czegoś tu brak. Może jakichś emocji? Nie wiem.
Nic to. Kończę tymczasem. Wrócę, mam nadzieję, niebawem, by kontynuować czytanie kolejnego rozdziału. Za ewentualne moje literówki przepraszam, jedzenie przy laptopie kończy się ciężko działającymi, nie wskakującymi literkami na klawiaturze.^^
Pozdrawiam cieplutko!
[skowyt-banshee]
O ukrywaniu Mrocznego znaku będzie niebawem, chyba w 8 rozdziale. Nie chcę spojlerować, więc zdradzę tylko, że to większa sprawa.
UsuńVoldek ma swój cel w ratowaniu dziewczyny, o czym przeczytasz w rozdziale następnym :D
Czekam z niecierpliwością!
Brzmi zachęcająco. :3
UsuńDzień dobry. :)
OdpowiedzUsuńJuż podejrzewam, jaki jest prawdziwy cel dziewczyy, ale przemilczę, by się nie wygłupić.
Ot tak powiedziała mu (Voldemort) prosto w twarz? Zamieniłabym na (Czarny Pan).
Sabrine jest bardzo sprzeczna. Jednak w jakimś stopniu widocznie zależy jej na Lenie i jeszcze jej nie (zepsuli) tak bardzo.
Nie lubię Syriusza Blacka. Byle nie było go dużo, heh. Za to będę czekać na więcej Severusa, Remusa i Lily.
Miłego dnia. :)
Sabrine specjalnie powiedziała Voldemort, bo jej się wymsknęło.Jest młodym śmierciożercą, więc "Czarny Pan: nie wszedł jej jeszcze w krew.
UsuńJa lubię Syriusza ^^ ale tutaj raczej go dużo nie będzie. Remusa też raczej zejdzie w cień. Niedługo pojawi się Sev. Potterowie odegrają raczej dużą rolę, w końcu Lily jest główną sprawczynią zagłady Voldemorta xD Wiecej nie powiem, bo się zrobi spojler xD
Długo się zbierałam, żeby do Ciebie zajrzeć. Trafiłam kiedyś na opowiadanie o dobrym Voldemorcie (autorka nigdzie tego nie zaznaczyła)i od tamtego czasu omijałam wszelakie historie z tą postacią. To samo tyczy się Lucjusza Malfoya... Litości!
OdpowiedzUsuńJednak postanowiłam zaryzykować i zajrzałam tutaj. Nie żałuję, bo piszesz bardzo dobrze. Świetnie Ci wyszła ta przepowiednia, kurczę a ja muszę jeszcze do mojego (s)tworka takie czary-mary wymyślić. Ciekawi mnie, co takiego Dumbledore zrobił Sabrine, żeby zasłużyć sobie na jej nienawiść. Naprawdę nie potrafię komentować i właśnie teraz zastanawiam się, co dodać.
O mam! Główna bohaterka na pierwszy rzut oka wydaje się zimna i wyrachowana, ale widać, że ma serce (chyba wiesz, o co mi chodzi).
Fajnie przedstawiłaś Voldemorta, dałaś mu rozum, a nie tylko moc rzucania niewybaczalnych, z czym już się wcześniej spotkałam.
Resztę nadrobię wkrótce, w wolnym czasie :)
Pozdrawiam.
Cieszę się, że Cię zainteresowałam :)
UsuńPozdrawiam!
Wydaje sie nieprawdopodobnym zbiegiem okolicznosci, ze Voldemort znalazł sie akurat w poblizu Sabrine w jakims odleglym lesie w chwili gdy zaatakowali ją. .. Właśnie, kto?
OdpowiedzUsuńByla mowa o jakiejś zemście - w pierwszej chwili pomyslalam o rodzicach, ale przeciez chwilę pozniej dowiadujemy się ze ojciec Sabrine zyje i miewa sie dobrze xD
Ciekawa jestem jaki to cel miał Voldemort w ratowaniu dziewczyny... tak sb myślę ze moze sam naslal zbirow by ja uratowac i zeby majac dlug wdziecznosci chetniej mu sluzyla ale to mi nie pasuje do niego... Czyzby byla az tak wazna zeby tracic czas na takie gierki ? Hmm.. sporo pytań wyruszam na poszukiwanie odpowiedzi ^^ no i co dumbledore jej zrobił? Pytania pytania i pytania :-D
Voldemort uratował Sabrine życie i teraz chce ją w swoich szeregach. Ciekawe jaki ma w tym cel. I co ma z tym wspólnego Dumbledore.
OdpowiedzUsuńWidać, że w Sabrine dobre uczucia jeszcze zostały jak pomogła tamtej dziewczynie w Hogsmeade.
Końcówka rozdziału mnie też zastanawia. Kogo Dumbledore każe Syriuszowi i Lily złapać. Może o Sabrine mu chodzi.
Będę czytać dalej.
„To, że Lord Voldemort uratował jej życie, stanowiło jedynie czynnik przyspieszający” — uratował? A to ci niespodzianka, co tu się dzieje…
OdpowiedzUsuń„zobaczyła srebrną klamrę antydeportacyjną” — o, ciekawy motyw! W sensi, zawsze zastanawiałam się, czemu czarodzieje nie aportują się w obliczu niebezpieczeństwa. Takie klamry wyjaśniłyby wiele bezsensownych starć…
„Obróciła się i, wykorzystując swój pęd” — niepotrzebny przecinek (http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/przecinek-a-imieslow-przyslowkowy;9794.html)
„AvadąKadavrą: — po pierwsze spacja. Po drugie „kedavrą”!
„Przypominały dwa, błyszczące rubiny” — niepoczebny przecinek
Oooo, zły Dumbledore. Jestem strasznie ciekawa, jak rozwiniesz ten temat, bo zwykle to tandeta kompletna. Mam nadzieję, że może w tym wypadku to nie będzie tylko tani motyw, żeby jakoś wytłumaczyć przejście bohaterki na zł stronę, co oczywiście łatwiej zrobić mają w zanadrzu jej niechęć do dyrektora.
Trochę Mietki ten Twój Voldek… mam nadzieję, że się wyrobi.
„Dziewczyna wrzasnęła z przerażeniem, ale rozpoznawszy jąnatychmiast zamilkła” — przecinek przed „zamilkła” (to imiesłów przysłówkowy uprzedni!)
Nie rozumiem, czemu Sabcia chce wydostać Lenkę z kwatery Volda… Sama najpierw ją tam zabrała, a teraz się rozmyśliła? O.o
Podoba mi się, że Sabcia wciąż mierzy się z ty, na co wcale nie ma ochoty. To nie taka prosta sprawa, a Tobie wychodzi bardzo zgrabnie.
Podejrzewam, że Dumb mówi o Sabrinie, ciekawa jestem więc, skąd wie, że Sabi zaginęła. I co ma na myśli, mówiąc, że jest niebezpieczniejsza iż wcześniej…
Mnie też zastanawiało, czemu nikt nie deportuje sie w obliczu zagrozenia i w sumie jak to pisalam to nie moglam wymyslec czegos sensownego, zeby wytlumaczyc, czemu Sabrine walczy z nimi mimo braku rozdzki itd. A gdyby sie deportowala i scena by sie skonczyla...byloby nudno i jeszcze bardziej bezsensownie.
UsuńDropsa bardzo ciezko wykreowac tak by nie byl tandetny ale mam nadzirje ze mi sie uda. Tylko problem jest w tym ze niektorzy moga uzbac go za kiepskiego zanim sszystko sie wyjasnid xd bo cale opowiadanie skupia sie na tym by na poczatku nic nie bylo do konca jasne :D
Voldziu ma swoj cel w byciu miekkim xd